Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poznali, że to na nic. Stołbińskiego ludziom aż żal było, Wacek siedział na nim okrakiem i grzmocił go pięściami, aż Zygmie łeb podskakiwał. A Wacek nie ustawał, walił i pytał:
— Jak jest moje nazwisko? Jak jest?
Tamten nie mówił nic, Wacek grzmocił go dalej. W końcu Stołbiński wykrztusił:
— Psarski, ty...