Strona:Marian Pilot - Panny szczerbate.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiwszy do zawleczonego pajęczyną okienka, wlazła na ten stołek, ostrożnie pchnęła zardzewiałą ramę okna. Zgrzytnęło, uchyliło się nieco. Łuca oparła się o parapet i wsunęła głowę w szparę.
— Posuń się ty — szepnęła Natala Łucy i też poczęła wchodzić na stołek. Ale nie zmieściła się, z powrotem opadła na ziemię, zatoczyła, oparła się o grzbiet krowy. Ula przystawiła sobie kosz od siana, wlazła na niego, ale kosz się rozpłaszczył.
— Coś ty narobiła! — wystraszyła się Ula. Dały już spokój Łucy, próbowały dosłyszeć co, przycupnąwszy przy jej stołku, ale dochodził tylko mamrot, czasami jakiś wykrzyknik. Sennie im się zrobiło, bo też trwało to długo. Sama Łuca cierpła, przestępowała z nogi na nogę, ale głowę jeszcze bardziej wysuwała przez okienko. Aż zerwała się nagle, poleciała do drzwi, zatrzasnęła je, potem znów uchyliła odrobinę.
— Poszli do izby — szepnęła siostrom. Kuląc się z zimna i ze strachu wybiegły z chlewu, poleciały za Łucą do szopki. Łuca przymknęła drzwi, usiadła na snopku owsa.
Stały przed nią, pytały dygocąc:
— No co?
— Wichlac! — wyrzekła Łuca. — Miglanc! Psianyga, jaki miglanc! Jeje, jaki!
— Ale co — pytały. — Ale co?
— Tata na niego z gębą: „A ty mi tu co, Mieciuchna? Czego? Blaszkę od trzewika żeś zgubił?” A Mieciuchna nic, stoi i się śmieje, ten drugi z tym czymś też się śmieje, ale nie tak jak Mieciuchna, aby-aby. To tata na Mieciuchnę z pyskiem: „Wynocha! Będziesz mi tu na prześpiegi chodził!” A Mieciuchna nic, tylko się śmieje, stoi sobie jakby nigdy nic. A potem powiada: „Słuchajcie, Bartosik, to jest geometra, on tu przyszedł, żeby ziemię waszą obmierzyć... Są-