Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

starego oryginała; nie chciałem jednak badać Lewońskiego, ale jemu widać potrzeba było wygadać się w tej chwili przed kim, bo zaczął chodzić po moim gabinecie z rękoma w kieszeniach, z głową spuszczoną, i mówił niby do mnie a niby do siebie w połowie:
— Przecież to już musi być starzec, co?... piętnaście lat między nami różnicy. Gdyby nie to, byłby się ożenił z Karolcią i kto wie, możeby wszystko było inaczej. Ale ja byłem młodszy, wydali za mnie a on musiał ustąpić... Kochał ją także, to pewna. Płakał jak student, kiedy mu ostatecznie odmówili... jednak uczciwie postąpił, jak mało kto. Usunął się, powiadam panu, jak cień z jej