Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niezadowoloną i że się czego innego po mnie spodziewał.
Przepisałem mu środek na wzmocnienie energii serca i sił zanikających.
Na odchodnem rzekł, podając mi rękę:
— Jeśli ci to konsyliarzu czasu nie zabierze, to zaglądnij do mnie jeszcze jutro, albo pojutrze.
Pójdę jutro, wracając od Szlarkiewiczowej.
Ten oryginał ma w sobie coś imponującego dla mnie w tym spokoju, z jakim się na drugi świat wybiera...