Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest przecie magistrem, tylko ministrem natury.
Nie chciał mnie wypuścić, dopóki w tej drażliwej kwestyi nie dam stanowczej odpowiedzi; więc mu otwarcie wyznałem, że tak dokładnie nie da się tego terminu obliczyć, że stan jest wprawdzie ciężki, ale i z takiego jeszcze ludzie wychodzą, że w najgorszym razie choroba jego może się pociągnąć, zwłaszcza przy pomaganiu naturze.
— Tak mnie koniecznie chcesz, jak widzę, swoimi proszkami uraczyć, co?... — przerwał mi z wyrazem jakiejś niechęci — ha!... to już tam napisz, co ci się podoba. Będę miał więcej czasu porządnie się spakować do drogi.
Zdawało mi się, że miał minę