Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Twarz obrzmiała, ręce jak nalane, nogi z pod okrycia wystające, jak kłody; niema czego badać nawet. Puchlina i astma, a Bóg wie, co tam jeszcze się kryje po rozmaitych kątach organizmu.
Stracony człowiek; ale ten przynajmniej swoje odżył na tym świecie, starość go przygarbiła i wi-