Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spięte, gdzie ja to wszystko widziałem kiedyś?...
I jakem zaczął w nią się dłużej wpatrywać i przypominać sobie, tak i wpadłem w końcu na to, że ją jednak znam skądciś.
Tak, to ta sama, co śpiewała raz na naszym koncercie, będzie temu ze trzy a może cztery lata.
Przypominam sobie coraz lepiej; niewątpliwie, to ona. Należałem przecież wtedy do komitetu i utrzymywałem porządek na sali z innymi kolegami. Barcewicz grał, Michałowski grał, ktoś tam deklamował, bodaj nawet czy nie Wisnowska, a ona śpiewała pieśni Szuberta i Moniuszki. To mi się w pamięci zostało, bo zostawiła mi wrażenie dziwnie poetyczne.
Wyglądała naprzód jak lilia,