Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieboszczyka Gierdy, to musiał się uśmiechnąć z zadowolenia i zatrzymać może w swoim odlocie z ziemi, aby spojrzeć na poczciwe dzieło i na tych dwoje istot, uszczęśliwionych z jego łaski.
Józik, posłyszawszy głos matki, wysunął do połowy głowę z pod swego nakrycia i dużemi, jak u młodego jelonka oczyma, patrzył, co się stało?...
— A mama znowu...
Zaczął i urwał; przykro mu się widać zrobiło, że to biedne matczysko jego ma tylko łzy na objawienie wszystkich swoich uczuć — smutku zarówno, jak i radości.
Mnie samemu także nie wiedzieć, jak się zrobiło na sercu, kiedym patrzał, jak ta Szlarkie-