Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tak niema już Gierdy...
Ale pozostanie po nim dobra pamięć i pożytek, jeżeli z tego Józika co wyrośnie.
Prawda, trzeba to wszystko zanotować szczegółowo, porządnie, od początku.
Otóż, kiedy mnie wtedy w nocy zawezwali do niego tak nagle, szedłem z tem przekonaniem, że przyjdzie mi tylko zamknąć mu powieki i spisać akt zejścia.
Zastałem go jednak siedzącego w tym samym fotelu, w którym zostawiłem drzemiącego, w tym samym frakowym garniturze, w w którym poszedł do trumny, niemal w tej samej pozycyi.
Świece dopalały się przy nim na stole, a Banasiowa siedziała pod piecem, w kucki, i czekała...