Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale!... gdzieby tam nic; w prawem płucu gra mu, jak w organach, a na policzkach takie ma czerwone makówki od gorączki, że aż bucha z nich, jak od rozpalonych głowni.
Pneumonia, jak tego trzeba.
Ha, zobaczymy, co będzie po bańkach; jutro z samego rana tam pójdę. Kazałem przysłać po siebie choćby w nocy, gdyby się pogorszyło.
Z tą panną Lewońską także bieda. Suchotnica; zdaje się nawet, że w ostatnim stopniu, choć tak na oko nie wygląda na to.
Dostała w południe ataku duszności takiej, że wszyscy w domu głowy potracili. Ojciec tu wpadł do mnie bez kapelusza z drugie-