Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet miała — tobym nie wziął. Młodemu lekarzowi praktyka potrzebna; ja sobie robię i tak studya na jej Józiku, jak w klinice.
Ot, taki sen n. p. to objaw ciekawy, zaraz go sobie zanotowałem; już to samo warte tej trochę fatygi dla lekarza.
Ta Szlarkiewiczowa to bardzo biedne kobiecisko, a poczciwe musi być z kościami.
Jak ona nieśmiało, delikatnie, aby mnie widocznie nie urazić, zrobiła zapytanie, czy nie mam przypadkiem bielizny do naprawy, albo czego tam do uszycia, bo chciałaby mi się czemkolwiek wywdzięczyć.
Naturalnie, że przyjąłem samą chęć za uczynek, bo gdzieżbym