Strona:Maria Sandoz - Koszyk jabłek.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
12

Michał Gedrojc ujrzawszy kosz jabłek wspaniały,
Zawołał: — Oj, nie będą one u mnie stały!
Zaniosę, oj zaniosę je dla najmilszego,
Do mego profesora, do Jana Kantego!

Od furty niej klasztornej, o jakżem ja rady,
Gdy biegnę do kolegium na jego wykłady.
Na Litwie już mnie doszła głośna jego sława;
A odkąd tu przybyłem, on serce napawa,
On duszę mi rozjaśnia, napełnia zapałem,
Że wieczniebym go słuchał, choć tyle słuchałem.
Bo słodki dźwięk nauki opartej na wierze,
Co w Boskich Objawieniach natchnienie swe bierze!

Gdy mam chwilkę, zachodzę popatrzeć w te lica,
Na których jasno dusza anielska przyświeca.
Myśl wzniosła wycisnęła piętno swe na czole
I w oczach... a nad głową — jakby aureolę
Wkoło świetną roztoczył promień srebrnych włosów...
Przedwcześnie włos bieleje wpośród książek stosów!
Choć nauka przynosi najwyższe zaszczyty,
Na dnie zaparcia siebie leży cierń ukryty,
I cięższe ma zawody niż skromniejsze stany.
Nasz Kanty taki blady... taki spracowany!
A miłosierdzie jego to już niema granic,
On nigdy ubogiego nie odrzuci za nic...