Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ta nad szwagra nie widziała nie piękniejszego, rozumniejszego, doskonalszego.
— Wczora dwa listy do Niemiec wysłał, że dłużej zabawi. Może i do jesieni, bo stary chce, by mu i dom postawił. Nawet już miejsce wybrali. Braciom na czwartego konia sto rubli dał i dla Florka dwadzieścia posłał do pułku.
— A może i Niemkinię swoją tutaj sprowadzi? — zagadnęła Rozalka szyderczo.
— Bój się Boga! Toć taka wielka pani!
— A za chłopa idzie?
— Co za chłop? Taki edukowany, delikatny! We dworze go zaraz do stołu sadzają, za równego traktują. Każda dziedziczkaby za niego poszła. Oho!
Kobiecina gestykulowała żywo, trzepiąc, bo się spieszyła okrutnie.
Andrzej w chacie został, bo jutro brata na kolej odwiezie — do Kowna. Obiecał stamtąd im różnych różności przywieźć. Stary aż odmłodniał, a dzieci to go tak lubią, jakby rok bawił.
Ulżywszy swemu sercu i gadatliwości, Maryjka pobiegła dalej, a Rozalka, migając czółenkiem, tkała wzorzysty samodział, z nad roboty oczu nie podnosząc. Potem zaczęła śpiewać. Piosnka smutna była, jak jej dola uboga i samotna. Przed jej okienkiem przeciągały wozy z sianem, parobczaki raźne wyprzedzali się i pokrzykiwali. Widziała Szlugurisa Jonasa, jak na piętrowej furze stojąc, tłuste swe kasztany zacinał i przodował zawsze; widziała Jurgisa Szwedasa, który razem z Krystofem z wojska wrócił; przebąkiwał, że do niej swaty przyśle; widziała Karewi-