Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie zapomnę! A choćbym zapomniał, głodny brzuch przypomni.
Dziewczyna zasępiła się jeszcze mocniej i wróciła do rówieśnic. A wtem Gedrajtys zaczął skrzypce stroić, i Szluguris krzyknął:
Wanagielis (jastrząbek).
Wyniesiono stołek na środek placu i posadzono na nim Magdalenkę. Mężczyźni wzięli się za ręce wkoło niej i posuwali w takt muzyki, a Szluguris zaśpiewał.

Tupi, tupi wanagielis kwieczos
(Siedzi, siedzi jastrząbek w pszenicy)

— Kwieczos! — powtórzył chór.
Obeszli razy parę i znów Jonas się ozwał:

— O kas tawi wanagielis buczos?
(A któż ciebie, jastrząbku, pocałuje?)

— Buczos! — powtórzył chór.
Rozległy się szepty i śmiechy.
— Jonele buczos! (Janek pocałuje) — zaśpiewał Wawer.
Szluguris z wielkiej radości koziołka wywrócił, dziewczynę porwał i ognistego całusa na policzku jej złożywszy, przetańczył i na ławie ją posadził. Teraz on na stołku usiadł i od dziewczyny uwolnienia czekał. Ale dziewczęta złośliwe były. Wybrały ospowatą jego sąsiadkę od Brodaczów. I tak pokolei zmieniał się jastrząbek. Śmiano się, dowcipkowano, dziewczęta broniły się od całusów, starzy bawili się, z boku patrząc. Wreszcie i Wawer znalazł się w kole i na swój los czekał. A Szluguris swawolny na cały głos zaśpiewał:

— Mergiele Rozele buczos, buczos!
(Panna Rózia pocałuje).