Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jasny jego włos, krótko ścięty, złocił się w słońcu, jak dojrzała pszenica; twarz ściągłą, inteligentną i żywą, spaloną miał na bronz. Zdobił ją wąs, krótko przystrzyżony i uśmiech promienny, a rozświecały oczy wyraziste, myślące, a wesołe.
Kobieta szczupła była, smukła, młoda. Śniadość jej krew zabarwiła, krew rumieńca, którym płonęła pod wzrokiem tylu ludzi.
Jasną chusteczkę miała na głowie i twarz spuszczoną, że z niej mało co było widać. Na sobie chłopską odzież a w ręku różaniec i książkę, do Marcinkowej podobną.
Nawet i państwo ze dworu patrzeli na tę parę i coś do siebie szeptali.
A ksiądz odchrząknął i na cały kościół z innej książki jął czytać bardzo donośnie.
— Wstępują w święty stan małżeński — pracowity Wawrzyniec Karewis, kawaler z Rozalją Jodasówną, panną — oboje katolicy, parafji tutejszej — zapowiedź pierwsza.
Jako morze kłosów, zaruszały się głowy i odwróciły do tych dwojga a ów chłop młody jeszcze się bardziej się wyprostował i jaśniej uśmiechnął i przysunął do dziewczyny spłonionej i razem uklękli obok siebie, ku ołtarzowi oczy wznosząc.
Ludzie zaczęli wychodzić i na dziedzińcu szumieć, jako rój pszczoli a oni wciąż się modlili w cichości.
Dopiero gdy Rufin mozolnie z ziemi powstał, podnieśli się i oni i tak we troje wyszli przed kościół.
Otoczono ich zewsząd. Najstarsi gospodarze cisnęli się do prawicy młodzieńca, winszując i dobrze