Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urągowisko, jak i na dobre słowo i posiłek. W ścianie wąwozu uczynił sobie schronisko, jak zwierz borowy; z nikim nie rozmawiał, o nic nie prosił.
On tylko zbierał kamienie. Schylał się, schylał, dźwigał, nosił, i zapatrzony wdal przed siebie, do kogoś się uśmiechał, z kimś bez dźwięku mówił, kogoś słuchał.
I tak czynił dni, miesiące, lata — całe życie.
W Woli i Wólce ubywało kamieni. Zauważyli to przejezdni, i pytali, coby było.
— „Głupi“ zbiera! — ze śmiechem odpowiadali miejscowi.
I ubywało z pola kamieni.
I sąsiad mówił do sąsiada ze śmiechem:
— Patrzaj-no, „głupi“ teraz dla ciebie robi.
A wreszcie i do Jana zagadywali:
— „Głupi Janie“, toć zbierasz na polu owego, który ci ojcowiznę zagrabił.
Ale Jan na mówiącego patrzał jasnemi oczyma i odpowiadał bez związku:
— Z nią zbieram. Wszystkie zbiorę, by i głazy węgielne.
I zbierał. Aż wreszcie ludzi jakiś dziw ogarnął, i jakiś wstyd, i przestali się z niego śmiać.