Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Omylili się napastnicy, oszukał ich Grek — kupcy byli czujni, przezorni i zbrojni. Spotkała napastników sroga porażka, a że niewprawni byli i zapalczywi, oberwali takie cięgi, że pierzchli w nieładzie, pobici, ranni, przerażeni.
Glon patrzał ze zgrozą na ich podarte szaty, posiniaczone twarze — na krew, na kulawiznę.
— Ot i zarobiliście! A wiadro jest — było na dnie. Ot i rozum wasz! Ot i rycerstwo!
Z żalu tak mówił, z litościwej złości, ale oni z przestrachu i popłochu wpadli we wściekłość i nie wiedząc, do kogo się czepić, rzucili się na Glona.
— Ty smoluchu, będziesz z nas się naigrawać? Tyś sam z nimi kradł — tyś może ich ostrzegł!
Odzyskali swe rycerskie chęci — na widok jednego tylko wroga, ubiliby go na poczekaniu, ale Glon widząc, że z nim źle — gruchnął w najbliższego wiadrem — obalił — drugiego odepchnął, i umknął w las. Przesiedział w gąszczu dobę całą, i dopiero chyłkiem, korzystając z ciemności, dostał się do osady. A tam wrzało — jakby kto