Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dur na was napadł. A toć zobaczcie, jak robią parobki — jak niszczą pługi — jak marnie koszą. Dziady z was będą nie rycerze — przy takiej robocie.
— Nie tyle bogactwa, co tu u siebie. Na świecie wszystko jest, i można dostać — kto siłę ma.
— Cóż to, na grabież pójdziecie?
— Pójdziemy zdobywać, gdy będziemy mieć oręż i zbroje. Rzuć pługi — idź do Greka na naukę — naucz się kuć blachy na pancerze, na hełmy — na konie zbrojne. Zapłacimy ci dobrze. Co twoje pługi warte!
Musiały być mało warte, bo wszyscy poczęli się z Glonem o cenę targować, zapłaty mu urywać, roboty skąpić. Byle czem, byle jak orano ziemię.
W kuźnicy często bywało cicho i ciemno — z braku roboty — a w izbie bywało czasem już głodno. Glon głód i zgryzotę przesypiał, czeladników oddalił, ale do innej roboty się nie brał — choć go kuszono.
Czasem ktoś biedniejszy prosił go o odkucie miecza, o wyhartowanie klingi, Glon już ze złości wymyślał.
— Rzeźnickie, rakarskie plemię. Nauczyli mnie, jak i czem ziemię rżnąć, — a nie