Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jowe rumaki — takie przeróżne sztuki, których Glon nigdy nie robił, a ludzie rolni nie znali nawet z widzenia. Krzysztofor Glon oglądał, o nazwę i użytek pytał i głową kręcił — a ludzie się gapili, roztwierając szeroko oczy i uszy na objaśnienie nowego kowala.
— No, a pługi kuć umiesz? — spytał wreszcie Glon.
— Nie, to za gruba dla mnie robota. Jam płatnerz jest!
— To pocoś tu przybył? Tu nie wojują, i pieniędzy w skrzyniach nie trzymają, i złodziei też niema na takie zamki misterne — i konie w turniejach nie służą, ale w bronach i wozach. Źleś trafił kolego — nie będziesz ze swego kunsztu chleba jadł. Chodź do mnie w termin — nauczę cię lemiesze stalić — będziemy razem pracować — i jeść.
Ale przybysz się lekko uśmiechnął.
— Dzięki ci za ofiarę, ale ja się głodu nie boję — bom ci i złotnik jest.
I wydobył sakwą ze skrzyni i jął pokazywać i migotać w słońcu różnemi cackami ze złota i srebra kunsztownie rżniętemi. Były klamry do pasów i guzy do odzieży, i spinki