Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łaty żydowskie. Stali, jak jedna zgodna armja, robotnicy, chłopy Rusini, mieszczanie i Żydzi. Stali poważni i skupieni, i patrzyli wszyscy na trumnę.
Zaczęły się egzekwje, potem msza, wreszcie ruch się uczynił w tłumie, jakieś porządkowanie, wokoło katafalku skupili się mężczyźni, zbliżyli się panowie z ławek, Włodarski i Ławrynowicz.
Jóźwicka modliła się cały czas bez łkań i jęków. Z oczu jej, utkwionych w trumnę, sączyły się ciche łzy, usta poruszały się czasem.
Gdy ludzie poczęli spuszczać trumnę, gdy ją wzięli na ramiona, zajęczała raz tylko i wstała, by iść za nią aż do ostatecznego kresu.
Uderzono we wszystkie dzwony, roztworzono naścieżaj podwoje kościoła: krzyż, chorągwie, ksiądz, trumna wysoko nad tłumem, wszystko wysunęło się na rynek, i wyszło też słońce z za chmur jesiennych. Tłum runął nazewnątrz, ale Jóźwicką i Adama, który ją prowadził, otoczył kordon robotników, by ochronić od nacisku ludzi.
Ksiądz chwilę się zatrzymał, bo karawan czekał przed furtą, ale szmer się uczynił, rósł, ogarnął cały tłum.