Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

robili rachunku swej krwi, zmienianej na złapane na nią pijawki, bo i coby im z tego rachunku przyszło.
A gdy tak siedzieli, czekając, aż „towar“ przynęcą, patrzyli przed siebie po martwej, gnijącej swej ziemi, po płonnych wygonach, grząskiej topieli, rdzawej wodzie, łanach bawełnianki i sitowia, i zwykle milczeli znękani, znużeni swą bezsilnością, zgnębieni myślą prac marzonych. Czasem, rzadko, wyrwała się któremuś łza gorzka z pod powiek, drugiemu przekleństwo, innemu jeszcze jakiś szalony pomysł nieziszczalny, a po takim wybuchu spuszczali głowy i znowu tylko czatowali na towar.
Nowator stale milczał i najbystrzej rozglądał się po moczarach. Ten ze wszystkich najsilniejszy, był i najzdrowszy, ile że w Ciemniewie najkrócej bawił, a najdłużej wędrował po świecie.
Bawełnianki przekwitły, zrudziały oczerety, coraz więcej mgieł jesiennych wisiało nad bagnem, pijawki się ukryły w mule, woda rankami była lodowata.
Wyrzutki zostali pozbawieni zarobku. Grajek, szewc i dwaj pijacy postanowili iść w świat. Nowator kędyś przepadł.