Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyleciał ksiądz z gwałtem, wylecieli mu w pomoc gromadą wierni. Zbito i odpędzono pijaków, a po Ciemniewie pomstowano strasznie na świętokradców.
I okazało się, że robak anarchji toczył społeczność, bo Barnaba, szewc, grajek i ten najgorszy nowator, wszyscy się za pijakami ujęli.
Barnaba twierdził, że z winy księdza kradną mu dzieci jabłka; szewc, że ksiądz powinien wpływać na parafjan, żeby nosili buty, kiedy sam boso nie chadza; grajek przypomniał sobie te szkolne zakusy, i dowodził, że na plebanji byłaby stancja na szkołę, a nowator twierdził, że ksiądz zamiast wypędzać pijaków, powinien był wziąć sam łopatę i linje kanału wytknąć.
Zawrzało w Ciemniewie jak w garnku.
Bo prawdę rzekłszy, ksiądz był przykładny. Prawie codzień odprawiał mszę, choć oprócz kilku bab nie było nikogo w kościele, co niedziela miewał kazanie z książki, i przestrzegał parafjan, żeby się strzegli błędów manichejczyków i gnostyków; każdego ochrzcił i metrykę wpisał, dawał śluby i grzebał umarłych, był nieubłagany dla upadłych kobiet, zalecał poddanie