Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Ludzie z Ciemniewa mieli dosyta ziemi, ale mało z niej korzyści. Gdy się trafił bardzo suchy rok, bywało jako tako, ale zwykle od wiosny do jesieni babrali się w błocie.
Ulica we wsi nie wysychała prawie nigdy, rola chowała okazałe skrzypy, lub w zbożu bujała miotła i wcale niepoślednie oczerety, wygony dla dobytku były grząskie, łąki istna topiel, na której wyciekała zrzadka ostra osoka i kwitła bawełnianka; a byle kto opuścił rok swój zagon — porastał mu sitowiem.
Był i lasu kawał, ale ledwie podrósł, sechł górą i przewracał się między kępy — w mokradło.
Z wiosną wszystko stało pod wodą, czekano długo z orką i siewem, żeby słońce i wiatr wypiły nadmiar wilgoci; po dołach woda stała całe lato, gniła, porastała pleśnią, ale ujść nie miała dokąd.