Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jak wypomina starej babce, że za długo żyje i darmo je chleb; dla Hryca życie płciowe nie jest tajemnicą i ciekawością, Hryc wie, że kobieta w chacie potrzebna i ożeni się jak inni, żeby mieć robotnicę, praczkę i gospodynię; wie, że gdy jedna umrze, dostanie darmo drugą, i nawet, że zrobi na tej zmianie dobry interes. Hryc nie kocha ojca, ni matki — ciężarem mu już być poczynają. Hryc nie pożąda jednej dziewczyny — weźmie za żonę każdą taką, która jest zdrowa, pracowita i ma dużo płótna. Hryc nie ma przyjaciela, ni powiernika, na rodzeństwo patrzy jak na wrogów przy podziale ojcowizny — będą go kiedyś bić i sądzić. Hryc nie kocha nikogo i nic, tylko swe „byczki“.
Jest to para wołów siwo-brudnych, któremi ojciec orze, a które Hryc pasie. Jeśli marzy o czem kiedy, to o tem, jakby je wypaść na pokaz całej wsi, żeby niemi orać kiedyś, żeby je wodzić na jarmark. Jeśli co ratuje w chorobie — to te woły, jeśli dla czego się spieszy, lub fatyguje — to dla sytości i wygody tych wołów, jeśli po czem płacze i rozpacza — to po nich tylko, gdy zdechną.
I przez to kochanie, przez zapatrzenie i myślenie o tych wołach, z biegiem pastu-