Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Emilki się dowiadywać. Stał się jakiś śmielszy i rozmowniejszy, a wieczorami samotny w alkierzyku grubą książkę nieboszczki czytał, bo już sobie litery przypomniał i książki, co był Władek dostał, także znał.
Gdy pozwy na sąd otrzymał, prawie rad poszedł. Pierwszy raz w kamerze był jako obwiniony. Prawo znał może lepiej od sędziego, a w wykręty i obronę się nie bawił. Wyznał:
Prawda. Dziecko ochrzcił, córkę wywiózł.
O chrzest rodzice go prosili — oni prawo święte mają. Córkę wywiózł, bo taka jej wola była, a gdzie tego nie powie. Dlaczego to zrobił? Bo mu tak sumienie kazało, a że prawo przestąpił — karę zniesie!
Przez całe swe życie Borucki tyle naraz nie wypowiedział.
Chciał sędzia się dowiedzieć, kto mu takie myśli poddał, kto go buntował, podmawiał — zapewne księdza miał na myśli.
— Któżby mnie miał buntować? Sam jeden tu jestem Polak i katolik. Sam siebie pilnować muszę i tylko swoich czworga dzieci, żeby pamiętali kim są. Majątku innego im nie zostawię, ani godności, ani sławy. Uczciwie życie przebyłem i niczego się nie wstydzę!