Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ja zgadł. Ach! jaki mnie honor co ja jaśnie pana widzę... Takie godne osobe. Ale jaśnie pan też honor ma, co takiego świętego w familji miał!... Och! takich ludzi, to więcej niema na świecie. Och! co ja panu powiem, pan sam najlepiej wie!... Och! jakie żałobe na nas wszystkie!...
Jóźwicki nie śmiał o nic więcej pytać: wstyd mu było nieświadomości, a przytem dotknięty się czuł w swej wielkości temi pochwałami. Nie wiedziano tu snadź wcale, że doktór był bratem miljonera; wogóle o nim nie wiedziano nic zgoła.
Jakże daleko zajechał i w jaką dzicz!
— Poganiaj-no, a to się nie dowleczemy do rana — rzekł.
— Tu są wielkie wyboje od te wozy, co szkło dostawiają. Ja nie mogę trząść takie godne osobe. Ale za lasem to my pojedziem jak maszyna żelazna!
Była to tylko czcza przechwałka. Po wybojach nastąpiły korzenie, potem bezdenny piasek, wreszcie błoto, ale razem z błotem rozszedł się zapach dymu, i gdy się Jóźwicki wychylił, ujrzał po obu stronach błotnistej ulicy niskie domki i parkany, i zrozumiał, że stanął u celu podróży. Rozsunął firanki