Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Baba z desperacji od zmysłów odchodziła, na pogrzebie zawodziła tak, że aż wszyscy płakali, ale Choczka jak umarł, tak leżał!
Potem baba z bratem układ zrobiła. Nie była łapczywą, w zgodzie się rozstała — on sam ją znowu do dzierżawcy odwiózł. Powiodło się babie — na jesieni ślub wzięli — wyszła na panią.
Wszystko tałatajstwo, co zwykle zimowało u Choczki, gadało, że ona go otruła, ale ktoby tego słuchał i wierzył. Wiadomo — złość mieli, bo im się urwało zimowanie, i zaraz tejże zimy parę tego starocia zmarło, a reszta tułała się od chaty do chaty, co zaś silniejsze, na żebry poszło.
Nie dziw, że pomstowali na babę — nawet i taka nędza żyć chce i gdzie do ciepłego kąta się przytulić.
Tak oto nie stało „głupich“ we wsi. Ludzie jednak ich często wspominali i to dziw, że jakoś bez kpiny, a jakby dziwując się i żałując.
Czegoś wraz z nimi zabrakło. Chłopi nie wiedzieli czego, boć świnie i owce miały innego pasterza, i szewc, i muzykant zna-