Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Głupi głupiego zrozumiał — jakżeby nie.
Dreptucha znała też Niechoczkę. Znalazł ją raz w błocie, gdzie upadła w ataku swej choroby.
Wyciągnął ją z kałuży i ocucił, tarzając po trawie.
Baba mu dała ziół od febry i nauczyła, gdzie rosną. Potem jęła go wypytywać, jak żyje i okazało się, że jest mu jakąś „ciotką“. Odtąd zachodziła do niego latem na łąki, zimą do chaty, gdzie mieszkał i umiała go przekonać, że powinien jej dawać zarobione pieniądze. Niechoczka z nawyknienia mówił: — Nie chcę — nie dam — ale dawał, i baba głupia roznosiła je po świecie, rozdając byle komu, nieznanemu, obcemu — byle biednemu. Gdy drwiono z tego i buntowano na nią Niechoczkę, wpadał w złość i urągał:
— A wy swoje komu dajecie? na co? Czemu nie trzymacie, nie zbieracie! Ja daję — bo taka moja ochota, a wy dajecie — bo wasz taki mus! Wy sami świnie i owce, ale takie, że jabym was pasać nie chciał! Aha!
I wszyscy oni troje, jak głupio żyli, tak głupio i pomarli. Pierwsza była Dreptucha. Napadła na nią zwykła choroba, pognała