Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdał, zapatrzony w pasącą się swą trzodę. Zeszli się i zagadali do siebie.
— Nie masz wody w dzbanku? — spytał Choczka, ocierając pot z czoła.
— Jeszczebym czerep miał, żeby mi się tłukł i zawadzał. Brakuje to wody w rowie?
— Bo i prawda! — zgodził się Choczka, poszedł, gdzie mu pasterz batem wskazał, napił się i wrócił.
Na pagórku siadł i począł się rozglądać.
— Lubo tu na łąkach! — rzekł.
— To dziwo? — dumnie zadarł Niechoczka głowę — nigdzie tak lubo, jak u mnie!
Potem obejrzał gościa i rzekł:
— To musi być śmiesznie w butach chodzić.
— Nie masz butów?
— Nie nadumał się jeszcze kupić.
— Chcesz, to sobie weź!
Niechoczka siadł na ziemi i wzuł buty. Potem się zastanowił i spytał:
— A ile za to trzeba zapłacić?
— At, co tam! Tylem miał kożuchów z tych moich owiec, co je pasiesz — to znoś darmo te buty.
Niechoczka przyglądał się swoim nogom i śmiał się — potem stanął, spróbował cho-