Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po takim ataku padała na ziemię i leżała, zrazu jęcząc i wyjąc, potem znużona — jak martwa.
Mówiono też, że kradnie — nie dla siebie — ot, jak głupia, wzięła w jednej chacie, zaniosła do drugiej, a gdy ją złapano na gorącym uczynku, tłumaczyła się — jak głupia:
— U was tego dużo, a u tamtych wcale niema. Niech i oni mają.
Bito ją czasem za to, ale nikt do sądu nie zaskarżał, a gdy co w chacie przepadło, mówiono zwykle:
— Dreptucha była — pewnie schwyciła.
Ona się też bardzo nie zapierała, gdy ją badano. Uśmiechała się, przymrużając oczy:
— Może i wzięłam. To co? Nie bójcie się — sytemu i bogatemu nie zaniosłam, sama nie zjadłam. Ot, poprzędę wam za to — odrobię. Co tam!
Tych troje „głupich“ wioskowych mało się znali ze sobą i rzadko się spotykali.
Raz przecie Choczka, przed Zielonemi Świętami, szedł naprzełaj polem do sąsiedniej wsi i niósł na plecach parę nowych butów, a w ręku skrzypce. Na pagórku, jak żóraw, stał Niechoczka. Podrygiwał i gwi-