Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zajmowali ludzie — dowiadywał się o swój „naród“. Zaglądał do chlewków i obórek, oglądał zarodową młódź owczą i prosięta, obżałowywał z gospodyniami osobniki przepadłe, interesował się handlami i sprzedażami, i ledwie śnieg znikł, szedł w pole oglądać tegoroczne pastwisko, jakby teren swej przyszłej kampanji. Wtedy też sprawiał sobie nową odzież, zawzięcie plótł baty, odzyskiwał swój dobry humor i podrygujący truchcik.
W owym też czasie, pewnego roku, gdy miał lat dwadzieścia kilka, gruchnęła po wsi wieść niesłychana, że Niechoczka „chodzi“ za jedną dziewczyną. Było z tego śmiechu i żartów coniemiara — ale naprawdę Niechoczka za dziewczyną łaził, do jej chaty wstępował i łakomie jej się przyglądał.
— Co, spodobała ci się Nastka? — pytano ze śmiechem.
Śmiał się i on, głową kręcąc i cmokając.
— Aj — jaka u niej kosa długa i miękka! — mówił.
Wypadek skończył się tragikomicznie.
Pewnej nocy powstał wrzask okropny w komorze, gdzie dziewczyna sypiała, szamotanie, razy, przekleństwa, lament. Okazało