Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/105

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    co sądził — nie mógł dojrzeć zrazu, tak się zląkł. Z jednej strony kniaź stał — i groźnie nań patrzał — a z drugiej strony jakiś młodzieńczyk stał — i skoro go spostrzegł, zagadnął:
    — Poznajesz ty mnie, Kuźma?
    Kuźma w kudły się podrapał.
    — To dziwo, że poznaję.
    — Któż ja taki?
    — Wiadomo — pan — wyszogrodzkiego wielmoży — panicz!
    — Nie pilnowałeś to granic mego rodzica? Nie stawiałeś znaków, nie sypałeś nam tego kasztelu?
    — Wiadomo, że ja wszystko robił.
    — A potem je poniszczyłeś — i przysięgałeś drugiemu i teraz świadczysz za nim?
    — Wiadomo, że świadczę.
    — Jakaż u ciebie prawda?
    — A taka, że mnie wolno moją ziemię temu dać — komu zechcę.
    — Jakto twoją? Moja jest — krzyknął kniaź.
    — Moja była! — krzyknął Wyszogrodzki. — Nie pamiętasz, chamie, jakeś memu ojcu przysięgał.