Przejdź do zawartości

Strona:Maria Rodziewiczówna - Róże panny Róży.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tedrach mrocznych. Zali nie braliście pomazania Bożego na Gospodarzy nie tylko cielesnych, ale i dusznych. Pójdźcie z nami!
I oto powstał jeden. Jagiełłów syn, Kazimierz.
— Głos Wasz — głos słyszących i widzących — ale od ziemi naszej — nie słyszę głosu, coby nas wzywał — ino słyszę wrzask urągowiska i wstrętu dla praw naszych.
I powstał Jagiełłów prawnuk.
— A słyszę z mowy waszej i raportu, że odjęto jednym przywileje, by drugim dać. Biada narodowi, gdzie są dwie miary, dwa prawa! I zali nie jedna męka władzy, czyli pacta conventa dyktuje wielmoża, czy kmieć.
Bartosz osunął się na kolana przed Majestatem i jął się modlić.
— O Najjaśniejsza. Słowa ich prawda, mowa ich jako piekący wstyd, i sprawiedliwe. Męczenniki byli w Koronie przez narodu grzechy i winy. Aleś Ty, Królowo Niebieska, Tyś Mądrość i Miłość wiekuista. Oni Namiestniki Twej Korony! Nakaż, by jeden z nami szedł i uczył ciemne i krzepił zwątpione i prowadził słabe ku mocy.
I znowu zapadło milczenie i Głos nie zabrzmiał, tylko Oczy Królowej poszły ku stallom i zatrzymały się z nakazem na jednym.
A on wstał i chrzęszcząc zbroją, posunął się ku Radzie i stanął przy stopniach ołtarza. A wtedy koronę na ołtarzu złożył i miecz swój oburącz płasko dzierżąc, jakby o błogosławieństwo na swą służbę — czekał — posłuszny.