Strona:Maria Rodziewiczówna - Ona.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



III

Zdawało się Kostusi, że od tego dnia coś się zmieniło we dworze. Ciotka była opryskliwa i zawsze niezadowolona, Jadwisia niedelikatna w swych żartach, Fela nie do zniesienia impertynencka, Kazio niesłusznie obrażony.
Tak się jej tylko zdawało, bo wistocie otoczenie zostało jednakowe, tylko ona się zmieniła. Dusza jej jak więzień zapragnęła swobody, serce jej zamarzyło o własnem uczuciu, umysł jej począł się zastanawiać, pytać, badać, porównywać. Wstawała jak dawniej ze słońcem i jak dawniej przez dzień długi nie ustawała w robocie, tylko rzadziej śpiewała i rzadziej też uśmiechała się do ludzi.
Po owym dniu Sewer się dość długo nie pokazał. Mówiono w sąsiedztwie, że między nim a ojczymem zaszła straszliwa scena, ale tego po nim niktby nie poznał, gdy się zjawił w Podgaju. Wesół był i swobodny. Kostusia, jak zwykle, gospodarzyła na folwarku i nie spodziewała się go zobaczyć poza jadalnią.
Ale on ją śledził widocznie i dopilnował, gdy koło sztachet ogrodu kwiatowego przechodziła do pasieki.
Przechylił się szybko przez żelazne pręty.