Strona:Maria Rodziewiczówna - Macierz.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bo na niem ohyda jest stokroć gorsza, ani sobą, bom zabójca wprost z kryminału wypuszczony, ani bytem, bom żebrak. Nie mam nic — straceniec! Chcecie wiedzieć jako drogą przeszedłem to posłuchajcie.
Sięgnął w zanadrze, dobył ów ceratowy pugilares, który Magda mu przyniosła, otworzył — wyjął zżółkły stary, drukowany arkusz — numer gazety i, rozwinąwszy go, jął czytać:
„Strąszna zbrodnia. Dziś rano, w mieszkaniu swem przy ulicy Rzecznej zmarł nagle rejent S. Przywołany lekarz stwierdził, że zgon nastąpił już przed paru godzinami, a badana służba zeznała, że poprzedniego wieczora rejent był zdrów zupełnie, na nic się nie uskarżał, i po spożyciu wieczerzy — jak zwykle pracował w swym gabinecie. Kiedy się udał na spoczynek niewiadomo. W mieszkaniu prócz nieboszczyka i żony jego znajdował się jeszcze syn, uczeń piątej klasy gimnazyum, zajmujący pokój wraz z korepetytorem swym — zarazem sekretarzem rejenta. Obydwa wyszli rano, nic o wypadku nie wiedząc. Najdziwniejsze jednak jest zniknięcie samej pani domu. Służba zaręcza, że wieczorem nie mówiła o zamiarze wyjazdu, a rano nie znaleziono jej w domu. Badany stróż uliczny zeznał, że widział ją około drugiej po północy — wychodzącą na ulicę; dokąd się udała nie śledził. Wskutek zagadkowych tych okoliczności, władze sądowe rozkazały zarządzić autopsyą zwłok i śledztwo, oraz odszukać żonę denata“.
Szczepański skończył, sięgnął znowu do papierów i wziął w drżące ręce jeszcze druk — urywek arkusza i tym samym głuchym głosem odczytał:
„Dramat w hotelu. Piszą do nas z Wilna:
Przed kilku dniami zamieszkała w hotelu Euro-