Strona:Maria Rodziewiczówna - Kwiat lotosu.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, prawda. Pan nie wie, o kim mówię. Minna Ruprecht, moja synowa, Bayern, München, Salzgasse 14.
Mówił to jednym tchem, jak adres do listu, a głos mu drżał niepokojem.
— Może być, że znam — rzekł student obojętnie. — Mieszkałem na Salzgasse i kolegę w gimnazjum miałem Ruprechta.
Herr Je! To był Franz, Minny ulubiony, taki złoty blondynek, dobre dziecko! O Herr Je!
— Wielki był osieł i hultaj ten wasz Franz. Dawno go pan nie widział?
— Nigdy, panie, nigdy! I nie zobaczę — odparł żałośnie stary, trzęsąc głową.
Rafał ruszył ramionami. Nie obchodziło go to wcale. Zabierał się znowu do książki, ale mu stary przerwał:
— A Minny pan nie widział nigdy? Jak ona wygląda?
— Co za Minna? Synowa wasza? Toć ją znacie przecie!
— Nie znam, panie! I nie poznam! — westchnął powtórnie.
— Cóż u djaska? Kpisz pan, czy o drogę pytasz? — zapytał Rafał, spoglądając na niego uważnie.
Ach, Herr Je! Młodemu to kpiny, a mnie!... — urwał i głową pokiwał. — Pięćdziesiąt lat guwerneruję, panie!
— Szczególna ochota! — mruknął młody człowiek.
— Aha, ochota! Ja sam myślę, że źle zrobiłem wtedy. Połakomiłem się, panie, na tysiąc rubli pensji. Zostawiłem żonę z dziećmi i pojechałem do Rosji.
— Temu lat pięćdziesiąt?