Strona:Maria Rodziewiczówna - Kwiat lotosu.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O, to pewne, że nie zechcę! Któż tam jest? Stary, stara i jedynak Feliks?
— Jest pan Rahoza, matka jego żony nieboszczki, syn i córka.
— Aha, jest i panna. A ona się nie włóczy po lesie?
— Owszem, ale ta ci nie dokuczy. Jest też i emeryt guwerner, Niemiec, który codziennie przez straż przechodzi i w lesie czytuje Kanta. Spokojny człowiek. Będzie nam dobrze, Rafale. Dwór o wiorst kilka, za rzeką. Las przepyszny, cisza, spokój. Nie bój się, jedźmy.
— Jeszczem ja takich Feliksów się nie bał. Nie spodoba mi się, to pójdę precz. Obiecałem i basta. Oho, wraca miła Brzezowa!
Rzeczywiście, w kurytarzu pisk gospodyni rozlegał się donośnie przy wtórze skomlenia Żuczka.
— Biedny rozbitek — rzekł Lachnicki. — Patrząc na nią, żal ogarnia okropny! Zaco ona biedna tak cierpi i mozoli się? Niezbadana Boża tajemnica! Po wakacjach najmę u niej mieszkanie i, ile będę mógł, pomogę. Dzisiaj dużo rozmawiałem z córką. Wybitny to charakter i bogaty materjał. Znacie się dobrze?
— Tę małą? Zajęła mnie i badałem. Żeby nie była kobietą, możeby z niej co było, ale kobieta — nędza!
— Cóż to ma znaczyć? Mogą być niepospolite kobiety, jak niepospolici mężczyźni. Przecie im się nie zaprzecza duszy i rozumu.
— Po pierwsze: dusza, jest to określenie także z bajek Szacherezady, a co do rozumu kobiet, najrozumniejsza ma go trochę więcej od kury.
— A panna Leonja?
— Panna Leonja jest jeszcze dzieckiem. U kobiet okres myślenia kończy się z epoką rozwinięcia; potem jest to tylko rzecz i basta!