Strona:Maria Rodziewiczówna - Kądziel.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i życia, ta żądna pracy osoba kosztowała Rudę kilkaset rubli.
Nie był to jeszcze koniec nieprzyjemności. Przyszedł list od ojca panny Wandy, pełen gorzkich wymówek, że córka straciła zdrowie wskutek nadmiernego zajęcia, nad siły kobiece, że za swe poświęcenie i oddanie doznała gorzkiej niewdzięczności, że pani Taida wyzyskiwała bezwzględnie jej pracę — cztery stronice tej treści.
Zrazu oburzona, pani Taida odpisała, potem rzuciła list do ognia i tylko w swej szarej księdze dała folgę swej goryczy:
„Więc tak wyglądają pracujące kobiety, więc w ten sposób mają sobie wywalczyć samodzielność, więc dla takich wre i kipi świat cały! Więc zajęcie, które spełniała Dysia, jest nad siły młodej dziewczyny. Ja ją wyzyskiwałam, od pracy straciła zdrowie! Napiszę ja dzieło o emancypacji! Ale niech mnie Bóg broni od powtórnej próby!“
Postanowiła pani Taida dać sama radę robocie i trwało tak aż do końca wakacyj
Kazio wyręczał ją doskonale w domu i gumnie, szło wszystko jak w zegarku, aż się bociany zaczęły zbierać do odlotu.
Pierwszy odjechał Włodzio z gotową rozprawą; temu pilno było do Warszawy, bo już syt był atmosfery i cnoty, obowiązującej na wsi. Po nim i Kazio