Strona:Maria Rodziewiczówna - Jerychonka.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy będziesz syty, tak, jak ciało nie da ci nigdy spokoju, gdy będziesz głodny. A wierz mi, ty, artysto, biada ci, gdy zapomnisz o swojéj duszy, gdy jéj krzyku słuchać nie zechcesz. Wtedy ona umilknie, opuści cię, poda na zatratę, nie będziesz nic wart — tyle co pusty orzech — i wtedy téż ciebie nikt nie zechce. Bo to, co w tobie baronowa kocha, to właśnie natchnienie twoje, artyzm twój, to właśnie, co jéj chcesz poświęcić, myśląc, nierozsądny, że taka ofiara jest szczytem miłości!
Ożywiła się i nozdrza jéj rozdymały się gwałtownie. Zwróciła się ku niemu i, patrząc mu gorąco w oczy, mówiła daléj:
— A ja ci powiem, może z książki, bo nie wierzysz w moje własne zdanie, że miłość artysty powinna być czystą i nieszczęśliwą i niedostępną. Powinna mieszkać razem z jego natchnieniem w niebie i żyć tylko w jego duszy, zstępować w marzeniu na płótno, śpiewać w pieśni, ucieleśniać się w marmurze. Wtedy będzie sobą i wtedy tylko ma wystarczy. Ty stoisz na błędnéj drodze i możesz się zmarnować. Straciłeś dwa lata z powodu pieniędzy i pomyślności; teraz szalejesz za piękną światową kobietą. Pociągnie ciebie ona w pusty, bezcelowy wir przyjemności i rozstrajających powabów. Potém przyjdzie przesyt i opamiętanie. Chciałabym, abyś ty pierwszy otrzeźwiał, ale to nie możliwe. Ona cię rzuci na drodze, jak połamaną zabawkę, i pójdzie