Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobne towarzystwo mogło Henię wypłoszyć z domu.
— Nie wiesz? Ha, to uprzedzę chwilę, gdy się o tem dowiesz od żony. Ona się na tem nie zna, może ci rzecz wystawić w niewłaściwem świetle. Ale chodź, chodź i suwaj hałaśliwie nogami, aby nas kto nie podsłuchał, broń Boże. Która część ciała jest najważniejsza? Głowa, powiadasz, to dobrze; ta koza twierdziła zawsze, że nogi, bo mogą tańczyć; hę, słyszałeś coś podobnego? Proste szczudła postawić wyżej od siedliska myśli i rozumu, to zgroza!
— Istotnie, — wtrącił Chojecki, sądząc, że może potakiwaniem skróci orację.
— Nie przerywaj, przechodzimy do jądra samej rzeczy. Jeżeli zatem głowa jest najważniejszą częścią naszej istoty, ważność jej spływa i na przedmioty, mające z nią styczność. Każdy przeto, kto pracuje nad owemi przedmiotami, przyczynia się poniekąd do rozwoju ludzkości. A teraz pytam: co ma najbliższą styczność z głową?
— Kapelusz, — odparł Chojecki, zrozumiawszy wreszcie manją dziwaka.
— Doskonale, wyśmienicie! Niech cię uściskam! Wyobraź sobie, że ta dziewczyna odpowiada mi zawsze: peruka! Okropność. Przedstaw sobie moje życie z taką istotą! Zasłużyłem sobie na niebo!
Emeryt odetchnął i spojrzał z dumą na Chojeckiego.