Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siły praca. Z owej garści młodzieży on jeden ocalał — tamtych pożarło życie — wszystkich. Więc owo życie było oprawcą, więc owa praca zgubą, więc ci ludzie mierzwą starej władzy i nic tu wzlatać nie miało prawa, nic myśleć, nic jednostki podnosić. Zostawał taki, co pełzał, co wyzyskiwał, lub szalał bezmyślnie, — więcej nikt, nikt!
Sewera czoło rumieniec wstydu pokrył.
— O jedno cię prosić będę — rzekł do żony, gdy z okien pociągu patrzyli na niknące miasto — o jedno prosić. Nie przypomnisz mi nigdy pochodzenia, zapomnisz, jak ja zapomnę, że to moja ojczyzna! To srom!
Potrząsnęła głową.
— Będzie inaczej, gdy na nich kolej przyjdzie: na tych wielkich, tych rządzących, tych sądzących — kolej Bożej myśli — Bożego cudu! Z chaosu światy powstają — gdy przyjdzie — dzień!