Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



VIII.
PLANY

Pewnego dnia do hrabiny Gizelli wsunął się nieśmiało Agafon, najzaufańszy sługa generała Glebowa. Człowiek ten nieokreślonego wieku, z twarzy podobny do Tatara, był w łaskach u wszystkich. Niestrudzony nigdy, cichy, uprzedzający każdy rozkaz, czytający myśli z oczu, był wzorem rosyjskiego lokaja.
Stary Glebow ufał mu nieograniczenie, ustępował niekiedy w ważnych razach synowi, Agafon zaś z własnego wyboru potrafił znaleźć czas, by usłużyć młodej hrabinie. Potrafił nawet wrazić się jej w pamięć i zyskać jej łaski. Mimowoli pociągało ją przyjaźnie ku niemu rozradowanie, malujące się w jego oczach, ilekroć mu poleciła jaki komis, lub wydała rozkaz, bawił ją uśmiech szczęścia, ilekroć się do niego odezwała. Tego dnia Agafon wsunął się nie wołany i stanął u portjery, nieśmiało ku niej patrząc.
— Czego chcesz? — spytała.
— Ja do jasnej pani z modlitwą! — szepnął.
— Z jaką modlitwą?
— O łaskę.