Strona:Maria Rodziewiczówna - Byli i będą.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ona mnie nie chce.
— Nie chce! C’est te comble, ca! Słuchaj, jeśli już koniecznie chcesz pracować, zaproteguję cię do księżnej Fanny. Ona potrzebuje administratora.
— Nie, mamo, w ten świat w żadnej roli nie wrócę.
— Ależ, na Boga, zastanów się! Tak być nie może. Tu me fais honte!
— Wyjadę! Zginę z oczu i pamięci.
— Etienne! Za całą moją miłość tak mi płacisz! Powiedz, co ludzie o mnie pomyślą? Co to za pozycja, karjera! Skryba u jakiegoś adwokata, głodny proletarjusz, mój syn! Ty mnie do grobu wpędzisz z upokorzenia. Do czegoś ty podobny, jak ty mieszkasz! Mon Dieu, a mogłeś się ożenić z mitrą!
— Żeby mój syn tej mitrze tak dokuczał, jak ja mamie, i żeby ten mezaljans tak jej ciężył! Mamo, to darmo. Moja krew czerwona ciągnie mnie w niziny! Niech mnie mama w tym szarym tłumie zostawi. Tu być ze mną mama nie może, ale to minie, mamo, zacząłem dopiero pracować, zdobędę byt i kawałek chleba. Mama się pogodzi z synem-szarakiem.
— Nie, nigdy! To ordynarne, grube, wstrętne. Et ces idées de campagne! Nie, nigdy! C’est sordide ce taudis ou tu te trouves bien. Tu pues te mauvais tabac et une mangeaille de gargote! Fi! Noga moja tu więcej nie postanie! Boże, i ja ciebie chowałam tak starannie, miałeś taki komfort! Méchant garcon! Et cette fille! Jak ona ubrana, co za uczesanie! I taka ci się podoba!
Oburzona do głębi, wyszła.
W parę dni potem rzekł Jagodziński:
— Zostałem wezwany do “pani matki.” Oj, com się nasłuchał za kolegę wymówek, a najciekawsza wkońcu propozycja: dostanę wszystkie sprawy Ossorjów, pod warunkiem, że kolega u mnie nie będzie pisywał.
Mówił to, śmiejąc się, ale Stefan poczuł cios. Nic nie rzekł, ale do biura nazajutrz nie poszedł i po paru