Strona:Maria Rodziewiczówna - Byli i będą.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sekcji, ale mojej duszy mu nie zaprzedam, ani w takiej robocie służyć mu nie będę, bobym zdrajcą był swego nazwiska, którem się szczycę, i zdrajcą ojcowskiej spuścizny, którą nad wszystko miłuję.
Pani Oktawja zmierzyła go piorunującem spojrzeniem.
— A zatem pewnie teraz będziesz urządzał powstanie, zgodnie z tradycją Hrehorowiczów.
— Nie, będę pracował, jak każdy niezamożny człowiek. Stosownie do woli dziada, dziś się stąd wyprowadzę.
— Dokąd?
— Do siebie, mamo. Do biedy, do niedostatku, do głodu chociażby! Tej łaski mam dosyć.
— Tu es fou! Myślę, że jak się zastanowisz, to się opamiętasz przed skandalem! Tymczasem zapowiadam ci, że ja też jestem oburzona i zastosuję się do postępowania dziada względem ciebie. Byłam zanadto słaba dla ciebie. C’est fini. Na moją pomoc nie rachuj. Je te conseille de songer sérieusement. Je ne te donnerai pas un sou!
Stefan pocałował ją w rękę, którą mu ledwie podała. Potem zebrał swe rzeczy osobiste i niezbędne, upakował kufer i wyniósł się do hotelu. Przerachował swe pieniądze i ucieszył się, znalazłszy sto rubli. Tego wieczora, jeszcze powałęsał się po ulicach bocznych, tańszych, czytając kartki lokalów, i obejrzał kilka kawalerskich pokojów. Nazajutrz już wybrał i wynajął jeden, na trzeciem piętrze, w oficynie, za dziesięć rubli miesięcznie, a tegoż dnia wieczorem już się umeblował i wprowadził.
Cała ta instalacja kosztowała go trzydzieści rubli, składała się z gratów niezbędnych i tandetnych, ale on wśród tego poczuł się u siebie, swobodny, szczęśliwy.
Nazajutrz rano udał się do kancelarji Jagodzińskiego, zakopał się w akty, kodeks, pracował zajadle, codziennie, niestrudzenie.
Stołował się w Taniaku, odmawiał sobie wszelkich