Strona:Maria Rodziewiczówna - Barcikowscy.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za co królowie obdarowali Barcikowskich starostwem, a panowie szlachta urzędem.
Posłowali Barcikowscy na sejmy, sługiwali w chorągwiach, stawali do pospolitego ruszenia, warcholili, najeżdżali sąsiadów, stawiali klasztory, ginęli w bitwach z wrogiem, w bijatykach swawolnych, w celi klasztornej — znał ród wszystkie grzechy, znał cnoty i bohaterstwa i bezpamiętne poświęcenia.
Z biegiem czasu rozwielmożnili się i szeroko rozsiodli w widłach owych rzeczek — kędy ich gniazdo było, ów Gródek.
Siły żywotne mieli potężne. Młódź ich miała bary olbrzymów, a fantazyę szaleńców kobiety wielką moc i charakter.
Kto Barcikowską brał, ten w dom wprowadzał niewiastę stateczną, mądrą i surową. Kto swą dziewkę w ich dom oddawał, ten jej nie poznawał po roku, taką ten ród miał tradycyę, a obyczaj, a spójność.
Zbogacili się też okrutnie. W rodzie ich chłopcy się wiedli — piękne chłopy — dziewcząt mało, i te często do klasztoru zbiegały. Więc wiana rzadko dawali, a brali.
I młódź ta ich, której świat bywał za ciasny, a szaleństwo potrzebą bytu, gdy dojrzewała i żonę wziąwszy, osiadała w gnieździć — stawała się cichą, poważną, surową — jak owe niewiasty, ich matki.
Mawiano, że Barcikowscy słuchają tylko jednego trybunału: swych matek i żon, że szanują tylko jedną władzę — białogłowy.
Tak ten ród przetrwał w powiecie i w Gródku Jagiellonów, Wazów — wszystkie elekcye, wszystkie wewnętrzne burze — rósł, rozkorzeniał się — dochodził niekiedy kilku konarów, nad są-