Strona:Maria Rodziewiczówna - Światła.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DRWAL.

W okrutnych borach był drwal. Wiedział, że bory należą do jakiegoś wielkiego pana, ale go ani znał, ani widział kiedykolwiek. Słyszał że rzeka, która drzewo niosła w świat — płynie i niesie jego pracę do jakiegoś wielkiego morza, ale on nie miał czasu do tego morza dojechać, ni dojść — zobaczyć jego ogromu i potęgi. Słyszał, że z pni, które ścina, tworzą się wielkie budowy, okręty, piękne sprzęty i rzeźby po farach — ale nie zobaczyły nigdy tego jego oczy.
On tylko pnie ścinał, kłody obrabiał, korzenie karczował — krwawym potem się oblewał, kark nastawiał, dłonie kaleczył, barki wytężał — i życie tak zbył, a puszcza — jak stała, tak stała. Tyle śladu w niej wyrąbał przez żywot, co ślad mrówki na leśnej rubieży.
A miałci on syna jedynaka-dziedzica.
Chłopak się udał dowcipny, ciekawy, ducha niespokojnego. Słuchał, co flisaki mówią, co kupcy