Strona:Maria Rodziewiczówna-Za wiarę i ojczyznę.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Staszek, a potem błagającemu dał, choć snąć mu bardzo ciężko przyszło. Odtąd stali się serdecznymi przyjaciółmi. Rzecz dziwna, — Wołodia nikomu ptaka nie pokazał, i Makarewiczom nic o swych wiadomościach nie powiedział. Stał się tylko zamyślony i roztargniony, szwagrowi mało co pomagał, ciągle w domu siedział. Od Emilki dowiedziała się Zonia o tych chłopach i przyszła posłuchać.
Przyszła, i zaczęła codzień chodzić, za nią ściągnął Makarewicz. Chłopcy z każdym mówili, nikogo się nie lękali, opowiadali swoje boje i męczęństwa, prosto, spokojnie — jak nic nadzwyczajnego.


∗             ∗

Zjawiał się też niekiedy Skowroński, widać było, że mu się Emilka spodobała; przez niego dostał Wołodia książek, ani się obejrzał, jak już czytać umiał, i choć się mylił, już i pismo pojął. Demko mu pieśni dyktował — wszystkie na pamięć umiał — me-