Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pożądanie schowane w czarnem, do trumny podobnem pudełku! O filozofio zaprzeczeń, która wydziedziczasz dusze z boskiego władania sobą! O ziemie obiecane, a nienawiedzone nigdy! O zwiastowania wiosenne majowych narodzin szczęścia, po których żadne słowo ciałem się nie staje!
O ręce zaciśnięte żądzą! O palce zdławione zakazem! O ramiona chwytające w próżni to, co nieuchwytne!
O nieprzebyte, z każdego punktu wszędzie i zawsze równo oddalone dale!
O niebijące nigdy godziny doczekania!
O srebrne sita serc czerpiących morze!
O ty wielkie wszystko życia, którego...niech Bóg zachowa, i ...niech Pan Bóg broni!...
Lecz gdym tak stał, oparłsży brodę na fortepianowej desce i założywszy w tył ręce z palcami splątanymi w nieprawdopodobny węzeł, którego nawet najsilniejszą pokusą zjęty, odrazu rozplątać nie byłbym w możności, — zegarek zaczął