Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brując przez całą skalę wszechjęku, od namiętnego krzyku, do ledwie słyszalnego ostatniego tchnienia.
Jestże to modlitwa?
Jestże to klątwa?
Jestże to pieśń życia, czy pieśń śmierci?
Nikt nie słyszał jej początku i nikt nie usłyszy jej końca.
Gdy umilknie, nie będzie nieba i nie będzie ziemi.
Będzie tylko — śmierć.