Przejdź do zawartości

Strona:Maria Konopnicka - Na drodze.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
„Przez ciebie przepływa strumień piękności...“[1]
Z. Kr.

Natknęłam się niemal na nią, nim ją spostrzegłam. Tak podobną przydrożnym kamieniom, na których przysiadła, czyniła ją płachta lniana, u szyi na węzeł związana, a odziewająca ją całą długością swoją, tak niczem nie odbijała od szarego pasma gościńca, ciągnącego się za nią het, aż ku Kalwaryi, biegnącego przed nią het, aż ku Żywcowi; tak drobnym i nic nieznaczącym punktem była w przestrzeni, tak się szarością swoją zlewała z perłowem tłem wiosennego ranka.

Dopiero kiedy za zbliżeniem się mojem podniosła głowę z nad rąk złożonych na niewielkim kijku, uderzyło we mnie z tej szarości żywe spojrzenie bardzo modrych oczu, które nagle rozświeciły twarz, jak u dziecka małą, siecią drobnych zmarszczek ściągniętą, a tak

  1. Przypis własny Wikiźródeł Z Nie-Boskiej komedii Zygmunta Krasińskiego